Dzięki reklamom grasz za darmo.
Zaloguj się  |  Załóż konto
NOWOŚCI        MOJE KONTO        USTAWIENIA
"Wierzę w siebie" - czyli jak sprawić, żeby szklanka była zawsze do połowy pełna

Jeśli chcesz być szczęśliwy - bądź nim.
Koźma Prutkow


Tak to już jest, że nie zawsze czujesz się dobrze sama ze sobą. To normalne, że czasami twoja samoocena trochę się waha. Zakładasz wtedy ładną bluzkę, malujesz się, robisz coś, co lubisz. I wszystko wraca do normy.
Jeśli jednak wciąż się zamartwiasz, w każdej sytuacji widzisz niezliczoną ilość problemów, do tego wszystkie rosną nieproporcjonalnie aż do skali "gigantów", utrudniając ci przy tym działanie, jeśli jesteś "strachajłą", która boi się podejmować jakiekolwiek ryzyko czy wręcz inicjatywę, jeśli nie wierzysz w siebie - przeczytanie tego teksu może naprowadzić cię na lepsze tory.

Norman V. Peale - którego będę tu często cytować - autor książki "Moc pozytywnego myślenia" już w pierwszym rozdziale wskazuje na dużo wagę dwóch zwrotów. Mianowicie: "Uszy pełne problemów" oraz "umysł pełen pokoju". Ciekawa jestem, do której grupy ty byś się zaliczyła. Zastanów się. Kiedy kładziesz się spać, co dzieje się w twojej głowie? Rozpamiętujesz miniony dzień, doszukując się swoich błędów i porażek? Z niepokojem zastanawiasz się nad problemami przyszłego dnia, czujesz niepewność, strach, że sobie nie poradzisz?
Czy może wręcz przeciwnie, zasypiasz spokojna, wiesz, że starałaś się najmocniej, jak tylko potrafisz, nie zadręczasz się niepotrzebnymi wyrzutami sumienia, pozytywnie nastawiasz się do dnia jutrzejszego, czujesz się silna i wierzysz, że w każdej sytuacji sobie poradzisz?
Jeśli jesteś w tej drugiej grupie - gratuluję. Jeśli w pierwszej... cóż, nie ty jedna. Ale możesz się "przegrupować". I dołączyć do grona szczęśliwych ludzi, którzy mają zaufanie do własnych możliwości, są "naładowani" energią, nie trwonią czasu na zamartwianie się i po prostu działają. Z wiarą, że się uda.

Poczucia niższości możemy nabawić się w każdym wieku. Często wynosimy go z dzieciństwa. Wrażliwi na krytykę zaczynamy się dołować. A to jesteśmy grubasem, a to chudzielcem. Mamy rude włosy albo nieproporcjonalnie dużą głowę. Później jest jeszcze trudniejszy okres dojrzewania. Wtedy, to dopiero się zaczyna. Najgorzej, jeśli nie odnajdziemy się w żadnej grupie rówieśniczej - poczucie osamotnienia może zostawić w nas ślad na całej życie. Ale nawet w sytuacji przynależności do pewnej "paczki" jesteśmy wystawieni na różne szykany. Możliwe, że przykleją nam łatkę "kujona" a może wręcz przeciwnie "nieuka". Niedostatecznie wykwalifikowani nauczyciele uznają, że jesteśmy zwyczajnie tępi i postawią na nas przysłowiową kreskę. Jednych to zmotywuje, żeby pokazać światu "na co ich stać", inni się załamią do końca życia wierząc, że są do niczego. Można wymieniać tysiące, jeśli nie miliony sytuacji, które są potencjalnymi prowodyrami naszych kompleksów.
Na szczęście raz nabawione, nie są nieuleczalne. Możemy im skutecznie przeciwdziałać. Trzeba jednak nastawić się na walkę dość długą i zaciętą, bo urazy pielęgnowane latami, narastający strach nie koniecznie ustąpią "od tak", na pstryknięcie palcem.

Metod jest wiele. Norman V. Peale w kilkunastu rozdziałach sugeruje, jak można osiągnąć wewnętrzny spokój i wiarę w siebie. Podaje przykłady, które skłaniają do myślenia. Całość okraszona jest dużą dawką religii, fragmentów "Pisma Świętego", na których opiera zresztą wiele sposobów walki z niepewnością. Jeśli więc jesteś wierząca - tym lepiej. Jeśli tak jak ja, masz swoje małe wątpliwości bądź wyznajesz inną religię lub jesteś ateistką, i tak przekonasz się, iż główne przesłanie tyczy sie wszystkich a metody może zastosować każdy, ewentualnie dokonując pewnych zmian, dostosowując je pod indywidualnym kątem.
Jednym z pierwszych sposobów, jakie pojawiają się w książce jest wyobrażenie sobie siebie, jako osoby zaradnej życiowo, która osiąga sukcesy. Chodzi o to, żeby zwizualizować w głowie taki obraz tak, aby umysł mógł w niego uwierzyć. Jedną z kolejnych metod autor przedstawia w ten sposób: "Nie piętrz trudności w wyobraźni. Deprecjonuj, pomniejszaj każdą tak zwaną przeciwność. By wyeliminować trudności, należy je badać i skutecznie im przeciwdziałać, ale trzeba je postrzegać jako to, czym są. Nie można ich wyolbrzymiać myślami dyktowanymi przez strach."
Oczywiste, prawda? Pomyśl, ile razy to robiłaś. Pojawiał się problem. Wcale nie taki poważny. A w twoje głowie powoli rodziły się wątpliwości czy uda ci się go rozwiązać. Może nawet na początku wierzyłaś, że będzie dobrze. Ale jakaś sytuacja (np. niezdany egzamin na prawo jazdy) lub słowo "życzliwej" koleżanki zaczęły chwiać twoją pewnością. Pojawiły się myśli o przegranej. Zaczęły rosnąć aż całkowicie cię sparaliżowały. Gdyby nie to, poradziłabyś sobie. Jednak strach cię zablokował i stało się to, czego się bałaś.

Inna sytuacja. Bardzo chcesz zapisać się na warsztaty malarskie. Są twoim marzeniem od dawna. Na strychu masz już nawet kilka obrazów, jednak nikt ich jeszcze nie widział, bo boisz się, że ktoś może je skrytykować. A ty nie byłaś na to gotowa. Ale właśnie teraz nadarza się wspaniała okazja. Twoje dziecko poszło do szkoły, męża cały dzień nie ma w domu, bo pracuje - masz wreszcie trochę czasu dla siebie a w twoim mieście ruszają warsztaty za przystępną cenę. Już zdecydowałaś się zapisać, jednak po drodze spotykasz koleżankę jeszcze z czasów liceum. Zawsze ją podziwiałaś. Była pewna siebie, wszystko się jej udawało i... miała szóstkę z przedmiotów wymagających zdolności rysunku. Później widziałaś czasem jej prace na lokalnych wystawach. Witacie się, wdajecie w krótką pogawędkę. Okazuje się, że ona wczoraj zapisała się na kurs malarstwa. Chce się "dokształcić". Żegnasz się ze znajomą i idziesz dalej, ale już bez przekonania. Zaczynasz się zastanawiać, czy warsztaty są dla ciebie. Pewnie przyjdą tam same utalentowane osoby, będziesz odstawać na tle grupy, staniesz się obiektem drwin. Wracasz do domu. Zrezygnowałaś z kursu.
Norman V. Peale pisze: "Nie patrz na innych z lękliwym podziwem i nie próbuj ich naśladować. Nikt nie może być tobą w tak dobrym skutkiem, jak ty sam. Pamiętaj też, że większość ludzi, pomimo pewnego siebie wyglądu i sposobu bycia, często jest równie przestraszona jak ty i tak samo wątpi w siebie". To bardzo mądre słowa. Przeczytaj je sobie kilka razy, kilkanaście czy kilkadziesiąt jeśli trzeba. Tak długo, aż dotrze do ciebie ich sens.
Wróćmy na chwilę do powyższej sytuacji. Gdybyś poszła na warsztaty, nauczyłabyś się nowych rzeczy z dziedziny, która cię pasjonuje. Nawet jeśli twoje umiejętności byłby dużo mniejsze niż pozostałych uczestników, właśnie po to jest kurs, abyś mogła się doszkolić. Poza tym, może masz prawdziwy talent, ale nie dowiesz się tego malując wiecznie na strychu wyłącznie dla siebie. Na warsztatach mogłaś poznać osoby z podobnym hobby, może nawet nawiązać jakąś przyjaźń.
W najgorszym wypadku, jeśli uznałabyś, że poziom cię przerasta, mogłabyś poprosić instruktora o mniej zaawansowany tok kursu. A z innymi uczestnikami nie musisz wchodzić w wielkie zażyłości, skoro nie są "w twoim typie".
Bardziej prawdopodobna jest jednak opcja, że poczułabyś się szczęśliwsza ucząc się tego, co lubisz i spędziłabyś miło czas w towarzystwie osób o podobnych zainteresowaniach. Miałabyś okazję skonfrontować swoje dzieła z pracami innych. I może okazałoby się, że twoja koleżanka z liceum zacznie podziwiać ciebie.

Co jeszcze radzi autor "Mocy pozytywnego myślenia"?
"Staraj się mieć coś pozytywnego do powiedzenia o wszystkim, o czym dotychczas mówiłeś negatywnie. Mów pozytywnie! Nie stwierdzaj na przykład: "To będzie okropny dzień." Zamiast tego powiedz sobie: "To będzie wspaniały dzień." Nie mów: "Nigdy sobie z tym nie poradzę." Zamiast tego powiedz: "Z Bożą pomocą zrobię to."
Norman V. Peale sugeruje ponad to, aby otaczać się ludźmi o pozytywnym nastawieniu. Ich postawa wspomoże i ciebie.

W książce znajdziesz znacznie więcej godnych uwagi metod. Otrzymasz wskazówki, jak się nie denerwować, jak rozwiązywać problemy, odprężyć się, uwierzyć w swoje siły. Zachęcam do przeczytania. Nie musisz jej "pochłonąć" w dwa dni. Dawkuj treść powoli, próbując opisane sposoby, dostosowując je do swoich potrzeb i obserwuj efekty. Niech to nie będzie kolejna pozycja do odhaczenia w napiętym grafiku. Swoje nastawienie do świata i przeciwności zmienisz tylko pod warunkiem, że naprawdę będziesz tego chciała.
Kiedy już uwierzysz w siebie, przekonasz się, jak wiele radości do tej pory cię omijało. Zobaczysz, że naprawdę poważne problemy zdarzają się rzadko - i nawet z tymi sobie poradzisz - a reszta to błahostki, którymi nie potrzebnie się zamartwiałaś. Będziesz miała w sobie więcej radości i pozytywnej energii, którą zarazisz pozostałych członków rodziny. Niech biorą z ciebie przykład.




Lubisz nas?
Dołącz: