"Daj tego loda, daj, daaaaaaaaaaaaaaaj!" - czyli dziecko u władzy
Sytuacja w supermarkecie. Młoda mama jest z dzieckiem na zakupach. Malec - choć nie taki już mały - siedzi w wózku. Co jakiś czas drapie kobietę po ręce, ona tylko się uśmiecha i mówi:
- Nie rób tego kochanie. To boli mamusię.
Dziecko nie przestaje. Rodzic nie reaguje we właściwy sposób. Kobieta wygląda na zmęczoną i trochę jakby bała się własnego synka. Widać, że jej ciężko ale nie wysadzi dziecka z wózka - chłopak ma na oko 6-7 lat, bez żadnej krzywdy dla niego może iść sam.
Po chwili dojeżdżają do działu słodyczy. Tu zaczyna się właściwe przedstawienie. Mały "prosi" :
- Daj mi loda. - ton autorytarny, nie znoszący sprzeciwu.
- Kochanie... nie wolno ci. Lekarz zabronił... - ton uległy, proszący.
- Ja chcę, daj mi, powiedziałem daj! - wrzask na cały sklep.
Skruszona kobieta idzie do sklepowej zamrażarki, wyciąga loda i wkłada go do wózka. Ktoś rzuca uwagę o rodzicach, którzy nie potrafią zapanować nad własnym dzieckiem. Bohaterka naszego przykładu prostuje się, patrzy gapiom prosto w oczy, jest silna. Po chwili synek krzyczy:
- Nie chcę takiego! Idź po innego! - kobieta natychmiast traci swój rezon. Mimo że są już w dziale pieczywa, zawraca i bierze inny produkt.
- Otwórz mi! Chcę jeść! - malec wysuwa kolejne żądanie.
- Nie mogę, najpierw musimy zapłacić.
Chłopak wpada w furię. Zaczyna rzucać się na wszystkie strony, kobiecie ledwo udaje się utrzymać wózek. Sięga po loda, otwiera go i podaje wściekłemu dziecku. Zostawia opakowanie, żeby kasjerka mogła podliczyć towar. Maluch je loda, brudząc przy tym siebie i matkę. Bez reakcji z jej strony.
Takie sytuacje mają miejsce. Czasami nie są aż tak "jaskrawe" ale zdarzają się i gorsze. Z powyższego opisu zdarzenia widzimy, że młoda mama nie była uległa z natury. Potrafiła przeciwstawić się innym dorosłym w sklepie. Jednak przed synkiem uginała się jak gałązka na wietrze. Nie potrafiła powiedzieć wyraźnie "nie", oddała dziecku całą władzę, wszelkie prawo głosu.
Dlaczego? Przyczyny mogą być różne. Być może długo pragnęła zostać matką, wobec czego syn stał się dla niej całym światem, najważniejszą osobą w życiu. Może wychowywała się autorytarnym domu i postanowiła sobie, że u niej w rodzinie będzie zupełnie inaczej: dzieci uzyskają dużo swobody, nikt nie będzie im rozkazywał. Albo nie czuje wsparcia partnera w wychowaniu potomka. Może dziecko jest chorowite. Matka próbując zrekompensować krzywdy sobie lub latorośli, spełnia każdą jego zachciankę.
Dziecko w takiej sytuacji czuje się niepewne. Dorośli w jego najbliższym otoczeniu najwyraźniej nie potrafią ustalać zasad - nie stanowią dla niego opoki. Brak poczucia bezpieczeństwa przekłada się na to, iż kilkulatek, aby poczuć się dobrze, sam stara się kontrolować sytuację. Wydaje opiekunowi polecenia, przejmuje w domu władze, sprawdza jak daleko może się posunąć.
Takie dziecko lubi być w centrum uwagi. Na próby podporządkowania reaguje złością czy wręcz furią. Samo decyduje, co będzie jadło lub o której godzinie położy się spać. Nie robi tego, ponieważ jest złe czy złośliwe. Ono próbuje jedynie zapanować nad chaosem, który jest wynikiem nieumiejętności rodziców w stawianiu wymagań i ograniczeń koniecznych dziecku dla uzyskania poczucia bezpieczeństwa.
Często robimy to nieświadomie. Chcąc, aby nasze pociechy były z nas zawsze zadowolone, zapominamy jaka jest właściwa rola rodzica. Jednak nawet jeśli już dopuściliśmy do takiej sytuacji, możemy jej przeciwdziałać. Psycholog i psychoterapeuta rodzinny, Barbara Jakubowska w poradniku "Jak mądrze kochać dzieci" radzi: "Przede wszystkim nie należy ograniczać kontaktów dziecka z innymi osobami. Nawet jeżeli wydaje ci się, że tylko ty znasz potrzeby swojego dziecka i potrafisz się nim najlepiej zająć, pamiętaj, że inni też dają mu szansę na budowanie zdrowych relacji." Dzięki temu twoja pociecha zobaczy, że w różnym otoczeniu panują odmienne reguły i że trzeba się z nimi liczyć. Poza tym dziecku łatwiej przejąć władzę tylko nad jedną osobą, która stale z nim przebywa.
Powinnaś nauczyć się mówić "nie" i trwać przy swojej decyzji. Pociecha może nie będzie zadowolona, że mu czegoś zabraniasz, w zamian za to poczuje się bezpiecznie - przekona się, że panujesz nad sytuacją, że jesteś silna.
Dobrze też, abyś nie czuła się sama z problemami. Nie odsuwaj się od partnera, który jest rodzicem tak samo jak ty i może pomóc. Poza tym... nie jesteście wyłącznie rodzicami. Tworzycie związek... nie zapomnij o tym. Fakt posiadania dziecka nie może wykreślić z waszego życia przytulania się, wychodzenia wyłącznie we dwoje.
Jeśli problem z przejęciem władzy przez najmłodszego członka rodziny jest na tyle poważny, że nie jesteś w stanie rozwiązać go w zaciszu domowym, udaj się po pomoc specjalisty. Nauczysz się metod, które pozwolą ci przywrócić dziecku równowagę. B. Jakubowska w swojej książce pisze m.in. o tzw. technice zatrzymania: " Gdy to, co dziecko robi, narusza twoje granice, gdy coś niszczy, kopie, domagając się natychmiastowego spełnienia swoich żądań, weź je na ręce, usiądź z nim. Może to być bardzo trudne, bo na ogół rzuca się, wije i wyrywa z objęć. Staraj się znaleźć taką pozycję, by dziecko siedziało przodem do ciebie, obejmując cię nogami w pasie". Chodzi o to, żeby twoja pociecha dostrzegła w tobie stanowczą, silną osobę. Jednak ta metoda jest skuteczna tylko wtedy, gdy masz pewność, że uda ci się opanować złość - w przeciwnym wypadku może nie przynieść oczekiwanych rezultatów a wręcz zaostrzyć sytuację.
Musisz trzymać dziecko tak długo, aż skapituluje, nawet jeśli będzie próbowało cię w jakiś sposób przekupić czy wymóc uległość płaczem. Nie zwracaj na to uwagi - widzisz przecież, że nie dzieje mu się krzywda. Z czasem "zatrzymanie" będzie trwało coraz krócej. A w końcu nie będzie potrzebne.
Być może wydaje ci się to trochę brutalne, ale w rzeczywistości tak nie jest. Rozwścieczony, niszczący wszystko malec prędzej zrobi sobie krzywdę. Poza tym, gdy już furia mu przejdzie, możliwe jest, że wyczerpany walką przytuli się do ciebie i zaśnie. Dziecko poczuje się bezpieczne a Ty doświadczysz świadomości, że potrafisz mu pomóc oraz, że... ufa ci.
Celem każdego dobrego rodzica jest szczęście swojego dziecka. Wychowanie nie zawsze jest proste czy przyjemne. Bywają trudne sytuacje, jak ta powyższa. Nie musisz być wszechwiedząca. Możesz czuć się zagubiona. Możesz mieć problem. Ważne, żebyś nie udawała, że wszystko jest w porządku - kiedy nie jest. I poszukała wsparcia. U partnera, znajomych, którzy mieli podobny "orzech do zgryzienia" czy u specjalisty. Razem jest łatwiej. Chodzi przecież o dobro twojego dziecka i twoje...
Sytuacja w supermarkecie. Młoda mama jest z dzieckiem na zakupach. Malec - choć nie taki już mały - siedzi w wózku. Co jakiś czas drapie kobietę po ręce, ona tylko się uśmiecha i mówi:
- Nie rób tego kochanie. To boli mamusię.
Dziecko nie przestaje. Rodzic nie reaguje we właściwy sposób. Kobieta wygląda na zmęczoną i trochę jakby bała się własnego synka. Widać, że jej ciężko ale nie wysadzi dziecka z wózka - chłopak ma na oko 6-7 lat, bez żadnej krzywdy dla niego może iść sam.
Po chwili dojeżdżają do działu słodyczy. Tu zaczyna się właściwe przedstawienie. Mały "prosi" :
- Daj mi loda. - ton autorytarny, nie znoszący sprzeciwu.
- Kochanie... nie wolno ci. Lekarz zabronił... - ton uległy, proszący.
- Ja chcę, daj mi, powiedziałem daj! - wrzask na cały sklep.
Skruszona kobieta idzie do sklepowej zamrażarki, wyciąga loda i wkłada go do wózka. Ktoś rzuca uwagę o rodzicach, którzy nie potrafią zapanować nad własnym dzieckiem. Bohaterka naszego przykładu prostuje się, patrzy gapiom prosto w oczy, jest silna. Po chwili synek krzyczy:
- Nie chcę takiego! Idź po innego! - kobieta natychmiast traci swój rezon. Mimo że są już w dziale pieczywa, zawraca i bierze inny produkt.
- Otwórz mi! Chcę jeść! - malec wysuwa kolejne żądanie.
- Nie mogę, najpierw musimy zapłacić.
Chłopak wpada w furię. Zaczyna rzucać się na wszystkie strony, kobiecie ledwo udaje się utrzymać wózek. Sięga po loda, otwiera go i podaje wściekłemu dziecku. Zostawia opakowanie, żeby kasjerka mogła podliczyć towar. Maluch je loda, brudząc przy tym siebie i matkę. Bez reakcji z jej strony.
Takie sytuacje mają miejsce. Czasami nie są aż tak "jaskrawe" ale zdarzają się i gorsze. Z powyższego opisu zdarzenia widzimy, że młoda mama nie była uległa z natury. Potrafiła przeciwstawić się innym dorosłym w sklepie. Jednak przed synkiem uginała się jak gałązka na wietrze. Nie potrafiła powiedzieć wyraźnie "nie", oddała dziecku całą władzę, wszelkie prawo głosu.
Dlaczego? Przyczyny mogą być różne. Być może długo pragnęła zostać matką, wobec czego syn stał się dla niej całym światem, najważniejszą osobą w życiu. Może wychowywała się autorytarnym domu i postanowiła sobie, że u niej w rodzinie będzie zupełnie inaczej: dzieci uzyskają dużo swobody, nikt nie będzie im rozkazywał. Albo nie czuje wsparcia partnera w wychowaniu potomka. Może dziecko jest chorowite. Matka próbując zrekompensować krzywdy sobie lub latorośli, spełnia każdą jego zachciankę.
Dziecko w takiej sytuacji czuje się niepewne. Dorośli w jego najbliższym otoczeniu najwyraźniej nie potrafią ustalać zasad - nie stanowią dla niego opoki. Brak poczucia bezpieczeństwa przekłada się na to, iż kilkulatek, aby poczuć się dobrze, sam stara się kontrolować sytuację. Wydaje opiekunowi polecenia, przejmuje w domu władze, sprawdza jak daleko może się posunąć.
Takie dziecko lubi być w centrum uwagi. Na próby podporządkowania reaguje złością czy wręcz furią. Samo decyduje, co będzie jadło lub o której godzinie położy się spać. Nie robi tego, ponieważ jest złe czy złośliwe. Ono próbuje jedynie zapanować nad chaosem, który jest wynikiem nieumiejętności rodziców w stawianiu wymagań i ograniczeń koniecznych dziecku dla uzyskania poczucia bezpieczeństwa.
Często robimy to nieświadomie. Chcąc, aby nasze pociechy były z nas zawsze zadowolone, zapominamy jaka jest właściwa rola rodzica. Jednak nawet jeśli już dopuściliśmy do takiej sytuacji, możemy jej przeciwdziałać. Psycholog i psychoterapeuta rodzinny, Barbara Jakubowska w poradniku "Jak mądrze kochać dzieci" radzi: "Przede wszystkim nie należy ograniczać kontaktów dziecka z innymi osobami. Nawet jeżeli wydaje ci się, że tylko ty znasz potrzeby swojego dziecka i potrafisz się nim najlepiej zająć, pamiętaj, że inni też dają mu szansę na budowanie zdrowych relacji." Dzięki temu twoja pociecha zobaczy, że w różnym otoczeniu panują odmienne reguły i że trzeba się z nimi liczyć. Poza tym dziecku łatwiej przejąć władzę tylko nad jedną osobą, która stale z nim przebywa.
Powinnaś nauczyć się mówić "nie" i trwać przy swojej decyzji. Pociecha może nie będzie zadowolona, że mu czegoś zabraniasz, w zamian za to poczuje się bezpiecznie - przekona się, że panujesz nad sytuacją, że jesteś silna.
Dobrze też, abyś nie czuła się sama z problemami. Nie odsuwaj się od partnera, który jest rodzicem tak samo jak ty i może pomóc. Poza tym... nie jesteście wyłącznie rodzicami. Tworzycie związek... nie zapomnij o tym. Fakt posiadania dziecka nie może wykreślić z waszego życia przytulania się, wychodzenia wyłącznie we dwoje.
Jeśli problem z przejęciem władzy przez najmłodszego członka rodziny jest na tyle poważny, że nie jesteś w stanie rozwiązać go w zaciszu domowym, udaj się po pomoc specjalisty. Nauczysz się metod, które pozwolą ci przywrócić dziecku równowagę. B. Jakubowska w swojej książce pisze m.in. o tzw. technice zatrzymania: " Gdy to, co dziecko robi, narusza twoje granice, gdy coś niszczy, kopie, domagając się natychmiastowego spełnienia swoich żądań, weź je na ręce, usiądź z nim. Może to być bardzo trudne, bo na ogół rzuca się, wije i wyrywa z objęć. Staraj się znaleźć taką pozycję, by dziecko siedziało przodem do ciebie, obejmując cię nogami w pasie". Chodzi o to, żeby twoja pociecha dostrzegła w tobie stanowczą, silną osobę. Jednak ta metoda jest skuteczna tylko wtedy, gdy masz pewność, że uda ci się opanować złość - w przeciwnym wypadku może nie przynieść oczekiwanych rezultatów a wręcz zaostrzyć sytuację.
Musisz trzymać dziecko tak długo, aż skapituluje, nawet jeśli będzie próbowało cię w jakiś sposób przekupić czy wymóc uległość płaczem. Nie zwracaj na to uwagi - widzisz przecież, że nie dzieje mu się krzywda. Z czasem "zatrzymanie" będzie trwało coraz krócej. A w końcu nie będzie potrzebne.
Być może wydaje ci się to trochę brutalne, ale w rzeczywistości tak nie jest. Rozwścieczony, niszczący wszystko malec prędzej zrobi sobie krzywdę. Poza tym, gdy już furia mu przejdzie, możliwe jest, że wyczerpany walką przytuli się do ciebie i zaśnie. Dziecko poczuje się bezpieczne a Ty doświadczysz świadomości, że potrafisz mu pomóc oraz, że... ufa ci.
Celem każdego dobrego rodzica jest szczęście swojego dziecka. Wychowanie nie zawsze jest proste czy przyjemne. Bywają trudne sytuacje, jak ta powyższa. Nie musisz być wszechwiedząca. Możesz czuć się zagubiona. Możesz mieć problem. Ważne, żebyś nie udawała, że wszystko jest w porządku - kiedy nie jest. I poszukała wsparcia. U partnera, znajomych, którzy mieli podobny "orzech do zgryzienia" czy u specjalisty. Razem jest łatwiej. Chodzi przecież o dobro twojego dziecka i twoje...